O znikającej Joko, która odnalazła się na Malcie

Witajcie!

Jak dziś pamiętam moment kiedy "odłożyłam" pisanie  ukochanego bloga na później. "Później" okazało się nie dniami, nie tygodniami, ale całymi miesiącami. Zawirowania, zakręty, niewiadome nie sprzyjają systematyczności i rozwijaniu pasji więc stało się, jak się stało. Nie sądzę, żeby to miejsce wróciło do dawnej świetności, będę szczera-  nie wiem co z nim będzie. :) Chciałabym jednak odrobinę o nie powalczyć, a jednocześnie o was drodzy czytelnicy. Właściwie powinnam powiedzieć drodzy znajomi/koleżanki/przyjaciele :) Zasypywałyście mnie pytaniami co się ze mną dzieje, a ja tak zniknęłam bez słowa za co przepraszam. Nie umiem wam też obiecać, że będzie do czego wracać, bo być może nowa forma, nowa częstotliwość pisania, nowa tematyka to już nie będzie to co was interesuje. Ale zawsze możecie same sprawdzić, może coś was tu mimo wszystko zatrzyma. :) Jesteście ciekawe co u mnie? Zapraszam na małą przygodę.

Ghnejna Bay, Malta


JOKO NA MALCIE


Życie pisze nieprzewidywalne scenariusze, a ja postanowiłam nie dawać mu do końca wolnej ręki i zostać pełnoprawną współautorką swojej opowieści. W dzisiejszych czasach gdzie miarą człowieka jest sukces jaki odniósł na płaszczyźnie kariery i finansów być może nie powinno się przyznawać do porażki na pewnych polach. Ale jak wszyscy wiemy, w dupie mam konwenanse! ;) Przyznaję, nie byłam zadowolona ze swojej sytuacji, nie podobały mi się tory i stacja do jakiej zmierzałam, widok za oknem mnie przytłaczał, brak perspektyw dobijał. Choć nie stawiam na pierwszym miejscu kariery i pieniędzy to jednak są one fundamentem, na którym budujemy codzienność. Nie podobało mi się, że mój fundament mimo wykształcenia, chęci, głowy pełnej pomysłów itd./itp nie pozwalał na więcej niż na podstawowe potrzeby.